piątek, 13 czerwca 2014

5. ...dziwne i dziwniejsze zdarzenia.

Piątek trzynastego, nosi na swoich barkach wszystkie nieszczęścia, które zdarzają się podobno właśnie dzisiaj. To na ten dzień są przypisane wszelkie dziwne i dziwniejsze zdarzenia. Właśnie niby w ten dzień mają one miejsce. Dziwne. Ale może coś w tym jest? Od kiedy sięgam pamięcią, może odrobinę racji wierzący w takie rzeczy mają. Ostatni wrześniowy piątek trzynastego był wręcz jak odcinek sitcomu. Jednak błądząc w pamięci mogę przyznać, że w sumie ciekawie sobie los ten dzień zaplanował, doprawdy. Takiego obrotu akcji nikt by się nie spodziewał. Nawet ja (wtedy, teraz ukryta, a może jednak nadal) optymistka. 

Pozostając przy temacie zabobonów. To czasami los, ubiera je w dość czarny humor. Jednakże, w czarne koty nie wierzę, bo... sama takiego mam. Szatan wcielony. Humorzasty wampirek przy tym odrobinę nieokiełznany jednak mimo wszystko bardzo sympatyczny zwierz. Ale chyba teraz siedząc, a właściwie w pół leżąc, i klikając w klawiaturę, zadaje sobie pytanie czy oby na pewno nie wierzę. W gruncie rzeczy odpowiadając sobie samej mogę przyznać, że może odrobinę. Tak na wszelki wypadek.

Wypadki czy przypadki chodzą po ludziach? Nie ważne, podobno lepiej dmuchać na zimne. Chyba jednak tutaj ktoś się pomylił, bo gorące parzy...i chyba lepiej dmuchać na gorące. Zabawne to wszystko jednak w rzeczy samej jest. Lecz zazwyczaj, w te tak zwane zabobony wierzą ludzie starszej daty. Wczoraj przy dającej mi dość dużo do myślenia rozmowy, (z sąsiadem, który mógłby być moim dziadkiem) o tym i o owym uznaję, że ci ludzie mają w sobie pewnego rodzaju mądrość. Niby zwyczajną. Ubierają zdania w proste słowa, jednak dopiero analizując to co powiedzą odkrywamy sens. Wtedy rozmowa o pogodzie staje się tylko wymówką. Jednak sens jest ukryty pomiędzy wersami. Zadziwiająco piękne i proste. 

Einstein mówiąc, że wszystko trzeba robić prosto, jak to tylko możliwe, ale nie prościej miał...rację. Znów nic odkrywczego. Ale tak to bywa, że to co można zauważyć gołym okiem jest zazwyczaj jakby za zasłoną dymną. Powracając, do mojego sąsiada, a w sumie to powinnam zastosować liczbę mnogą, otworzyli mi dzisiaj oczy na dotychczas  nie do strze ga ne   przeze mnie piękno. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz