poniedziałek, 31 sierpnia 2015

42. Przecietnosci

"Czego najbardziej się boisz?

Przeciętności lękam się w chuj
Nie umiem się nawet nastroić."
   


                                                                     /K.Zalewski/ 


niedziela, 5 lipca 2015

41. Pogubiona




Sama siebie znam najlepiej... Ciekawe ile osób może tak o sobie powiedzieć. Ja sama nie wiem czy mogę to powiedzieć... Kurwa ja nawet nie wiem czego chce, nie wiem gdzie jestem, co czuję. Przeszłość powraca, nie wiem co z nią zrobić, może zaufać? Brakuje mi tylu rzeczy... Brakuje mi siebie sprzed półtorej roku. Brakuje mi odwagi żeby samej przed sobą przyznać się, że zabłądziłam. Kiedyś kupel powiedział mi, że mam za duże serce. Fajnie, szkoda tylko, iż nie potrafię MÓWIĆ o swoich uczuciach, o tym co mnie boli, o swoich wątpliwościach o tym, że czuję. Wszyscy zapomnieli, że jestem cholernym wrażliwcem, bo ubieram maskę, bo gram. Mimo wszystko czuję wszystko pierdyliard razy mocniej. Boli mnie zło. Boli mnie tak wiele spraw... do których nie umiem się przyznać. Mam wrażenie, że emocjonalnie zatrzymałam się w miejscu. Dobrze, że chociaż moje marzenia się nie zmieniły, tylko jakoś brak mi chęci, motywacji do ich spełnienia, chyba już nie umiem, albo wydawało mi się, że potrafię iść po trupach do celu. Możliwe, że ktoś mnie już pokochał, oswoił tak jak na B-612. Może wszystko jest iluzją i pęknie jak bańka mydlana gdy tylko się obudzę?

poniedziałek, 8 czerwca 2015

40. my journey into the forgotten past...





W siedmiu smakach o zapominaniu. 
Często wydaje mi się, że stare przyjaźnie już są skończone. Brak nam już tematów do wspólnych rozmów. Drogi kiedyś pokrzyżowane, jednak zmierzające w jednym kierunku, teraz obrały zupełnie inny tor. Ja pędzę autostradą, wydaje mi się, że wyprzedziłam już parę osób. Czasami tak już jest. Najgorzej gdy spotykasz dawnego przyjaciela i wspomnienia o danej osobie wracają, jakby ktoś strzelił do ciebie z karabinu maszynowego. Mimo obiecywania sobie, że się obrócę i będę udawała, że ja to nie ja - nie potrafię, zawsze... półgłosem krzyknę "cześć". 

To już któreś lato, które będzie inne. Chciałabym czasami aby wróciły te beztroskie, gdzie bez względu na wszystko można było bawić się na polniaku, albo iść na spacer tak daleko jak tylko pozwolą na to nogi. Jednak dorośliśmy. Wszyscy. Baliśmy się tego, bo wiedzieliśmy, że ten moment prędzej czy później nastanie i nic już nie będzie takie jak kiedyś. Mieliśmy wtedy rację - nie jest. Pozostały już tylko wspomnienia, nie wszystkie znajomości przetrwały próbę dorastania, trzeba nauczyć się zapominać. Mam wrażenie, że niekiedy tylko ja tak na to patrzę, iż tylko ja zrozumiałam niektóre rzeczy.

Teraz codziennie żegnamy się z czymś i przyswajamy nowe, wcielamy to w życie, które jest rozpędzone jak samochód na autostradzie. Czas pożegnać się z wyobrażeniami o starych znajomościach i docenić to jak jest teraz. Sentymenty trzeba już schować do kieszeni, może za kolejne X lat, nasze drogi znów się skrzyżują. Nie to nie nadzieja, to prośba do losu, bo nie dokończyłam zdania, jednak teraz gdybym je skończyła, nie miałoby to sensu, nadal byłoby urwane w pół.

sobota, 30 maja 2015

39. majowe



Trzymaj się, bo życie to rozpędzony pociąg. 
Co jakiś czas jest jakiś przystanek.
Ale nie teraz.
Póki co jest maj, i pędzimy.
Nie pytaj gdzie, bo nie wiem.
Jest maj, rzepak znów kwitnie.
Ciesz się.
Jesteś moim zwycięzcom,
tylko zatrzymaj ten pociąg.

środa, 22 kwietnia 2015

38. Bo tak.

Boli mnie.
Trochę boli mnie głowa, bo przyszły bezsenne noce.
Trochę boli mnie serce, bo potłukło się znowu.
Trochę bolą mnie plecy od patrzenia to w sufit to w niebo.
Mam trochę czerwone oczy, bo mam alergie.
A to na egoizm.
A to na głupotę.
A to na ludzi.
A to na słowa, szczególnie te, które są jak gruz.
A to na czyny, te które ranią.
Jestem trochę sobą, jednak siadam obok siebie.
Jestem niby taka sama jak tydzień temu.
Jestem jednak od wczoraj sobą tylko w połowie.
Staram sobie poukładać wszystkie puzzle.
Staram się posklejać rozbite szkło.   
                              wszystko jednak potłuczone 
                              nie wszystkie kawałki do siebie pasują
                              ja nie pasuję do ciebie,
                             ty nie wpisujesz się już w mój plan dnia

   Teraz przynajmniej przeczytam parę książek.
   Może o jedną więcej.
   Plusy można mnożyć.

             

niedziela, 19 kwietnia 2015

37. Ludzie tu, ludzie tam.


Woda to żywioł, nie uciekniesz przed nią jak przed ogniem, nie ugasisz, jak już się rozleje, to koniec. Ja z nadejściem wiosny rozlałam jej trochę tu i ówdzie. 
Woda to życie, z wody składasz się w iluś tam procentach, nie pamiętam. Lekcje biologii nigdy dla mnie nie były przyjemnością. Zapomniałam już dawno ile. Ale nie o tym dzisiaj.
Właściwie to...zastanawiam się skąd na świecie bierze się tyle nienawiści. Niesprawiedliwości, dlaczego ludzie są dla siebie...wilkiem? Po co rzucają sobie kłody pod nogi. Chyba ludzie nie potrafią już być...ludzcy.
Pierwsze ciepłe dni, promyki słońca pieszczące bruk i nas wszystkich po kolei. Nawet to nie zmieni ludzi. 
Tracę wiarę? Nie.

środa, 25 marca 2015

36. Drugie dno.


Koniec zimy.

Zima - to taki trudny okres. Jest szaro-buro, słońce szybciej zachodzi niż wschodzi. Często się z nim mijam, gdy już się pojawia siedzę w jakimś budynku... unieruchomiona. To też okres kiedy powietrze jest szorstkie i mrożące kości. W tle jakaś melancholijny soundtrack.

Wtedy też, gdy 'dobry wieczór' zaczyna się od 16 jest za dużo czasu na wspomnienia, przemyślenie nie prowadzące do żadnych wniosków. Okres wyczekiwania, roztargnienia, rozdrażnienia, apatii.

Początek wiosny.

Wiosna - kończy się wtedy zimowy sen, wychodzę z fazy uśpienia i czuwania, mogę zacząć oddychać. Uwielbiam pierwsze hausty wiosennego powietrza, szczególnie o poranku. Świeżość i budzenie się do życia natury, coś na co czekałam miesiącami, długimi i szarymi. Teraz wkraczają krok po kroku barwy. Spotykam się ze słońcem, budzi się nieco wcześniej niż ja ale tylko po to abym mogła nacieszyć się nim od razu po przebudzeniu. Za to ja chodzę spać odrobinę przed jego pobudką... 

Mam w ten czas ochotę na spacery i swoje ulubione zespoły, którym wychodzę jakby po raz pierwszy na spotkanie. Słysząc po raz setny słowa, brzmienia, kolejne akordy swojej ulubionej piosenki mam wrażenie, że słyszę ją... pierwszy raz. Zachwycam się i potrafię cieszyć jak dziecko.

sobota, 14 lutego 2015

35... FIRE

Gdyby mnie ktoś zapytał jak się dzisiaj czuję wcale bym nie opowiedziała o tym, że od tygodnia mam gorączkę. Powiedziałabym, że wszystko w porządku. Że... mam się dobrze, a na deser- uśmiech. 
Na obiad podałam pieprzne danie, aż pociekły łzy. Wpadły do zupy, nikt nie zobaczył. Śniadanie... powinno być królewskie. Korona z głowy dawno mi już spadła, tobie zresztą też. Tylko jeszcze o tym nie wiesz.
Niekiedy dobrze mi ze sobą samą, kiedy indziej samotność dokucza mi bardziej niż kiedykolwiek. Na przykład dzisiaj,  czuję ją mocniej, w sposób jaki mi dokucza. Może to zwykła chandra, a może tęsknota? Gadam ze sobą sama w myślach, od tygodnia. Za dużo tych rozmów. Jeśli już dochodzę do wniosku, że jabłko musi być zielone i twarde a gruszka miękka i soczysta to chyba na prawdę doszłam za daleko ze swoimi rozmowami w głowie...
Wszystko ostatnio jest za bardzo popieprzone. Tak, że aż pali od środka. Nie jest to przyjemny płomień, to takie wielkie pole, które ktoś podpalił. Nie chce zgasnąć. Pali się cała gorycz, złość i wszystkie inne negatywne emocje. Palą się we mnie...

poniedziałek, 12 stycznia 2015

34. Ponarzekam sobie



Przyszedł ten czas, gdy zimowej aury, nawet bez śniegu mam po dziurki w nosie. Czekam niecierpliwe na pierwsze źdźbła zielonej trawy i odrobinę błękitu na niebie. Odgradzam się od wielu osób pancernym murem.

To nie jest dobre. Ani dla mnie, a tym bardziej dla tych którzy muszą ze mną przebywać w jednym pomieszczeniu dłużej niż piętnaście minut. Staram się alienować. Chować pod pierzyną i spać do oporu, albo poznawać nowych znajomych- w książkach. One są niezawodne na zimową chandrę.

Chcę tylko odrobinę słońca, zieleni i maja... bo wtedy kwitnie rzepak, nie pytajcie dlaczego. Sama nie wiem, lubię tę żółć na polach. Mieszkanie w mieście, wśród betonu też na dłużą metę jest dla mnie destrukcyjne. Lubię zieleń i swój widok na pola z okna. Lubię wolną przestrzeń, bez tego tłumu wiecznie śpieszących się ludzi.

Ponarzekam jeszcze, nie lubię też tramwajów, mimo że przyzwyczaiłam się do nich. Poza tym mogły by się stać niewyczerpanym zbiorem anegdot i opowieści rodem z baśni tysiąca i jednej nocy. Serio. Śmiesznie tak czasami przyglądać się ludziom, jeszcze gorzej jest jeśli zapomnę słuchawek i ich muszę słuchać...to akurat przekracza granicę prywatności- moją także.