poniedziałek, 9 czerwca 2014

3.(Trzy)mamy się wątku.

Dorosłość, wszyscy do pewnego momentu o niej marzą. Zazwyczaj marzą ci, z  przykrótką smyczą. Ci którym wolność jest obca, bądź nie mają jej wystarczająco dużo, czasami to zwyczajni samobójcy (w niedosłownym znaczeniu tym razem). 

Marzenia o dorosłości zazwyczaj są ograniczone (choć nie zawsze) ale w wielu przypadkach jest dość niezłożonym procesem. A to prawko, a to (fry)wolność, a to można poszpanować w sklepie dowodem. Nie trzeba się dwoić i troić, wymyślać historyjki o pseudo-dowodzie dorosłości, jeśli  Pani w sklepie (będzie na tyle rozsądna i...) zapyta przy "małych" zakupach. Ach, ta adrenalina! Dobra, żeby nie było, że taka święta jestem... Przecież mogłabym sama parę takich historyjek rzucić, niczym żart (/suchar) z rękawa. Szkoda, że tak szybko wszystkim przechodzi, bo odpowiedzialność, bo rozsądek, bo to, bo tamto. Bo  tak naprawdę ten dowód na nic się zdaje. Poza tym, że "mówi" o tym, iż jesteś X o nazwisku Y,  jest tam także paleta barw (twoich gał oczywiście), czy też rozwoju kostnym i wpisują tam także imiona rodziców, (tak o, chyba) dla zapominalskich.

Hola, hola! Nic na siłę. (Tak nadal trzymamy się wątku.) Przecież nikt nie każe nam być dorosłym, no chyba że mowa o chorych ambicjach (zazwyczaj rodziców). Jak dobrze, że moi są normalni. Dzięki Wam za normalność(w szerokim zakresie i "pojemności" tego słowa). Rozumieją, wiele rzeczy tolerują, a nawet jeśli nie to się starają, jak mogą. Czasami sobie myślę, że jestem Szczęściarą. W sumie to jestem. Trochę dzięki rodzicom, trochę dzięki sobie, trochę dzięki dalszej rodzinie i podobno szkole, i tak mogę wymieniać nieskończenie wiele przykładów, na to dlaczego co i jak. 

Dorosłość, bez wątpienia to tylko i wyłącznie stan umysłu. Przynajmniej każdy z nas kiedyś będzie (zakładając, że jest szczęściarzem i jeszcze nie jest) pełnoletni. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz