niedziela, 27 lipca 2014

17.Porachunki z sumieniem.

Rozmowa z...sumieniem.



Wiesz co? Niekiedy to trzeba mi mocnego impulsu abym zrozumiała cokolwiek... Mówienie tego co myślę w danej chwili, taka czeka mnie misja. Nie świszcz mi tam z tyłu głowy, że a-wykonalna. Chyba się trochę oduczyłam tego i zapominam, że ludzie z którymi rozmawiam nie są na tyle genialni, aby wpaść co mi, w ów chwili siedzi we łbie. Chyba ostatnie nieporozumienia (kurde, przepraszam cie moje ego ale niestety) są w dość dużej mierze moją winą. Słuchaj uważnie, ale moją dumę, i egoizm chyba muszę trochę stłumić, bo to mnie niszczy od środka.

Resztę przemilczę, ostatnio chyba to jest wyjściem z wielu sytuacji. Przymknięcie swojej niewyparzonej jadaczki. Więc pomilczę sobie jeszcze odrobinkę.

Jeśli nadal tak pójdzie będę sama dla siebie dynamitem. W gruncie rzeczy już jestem, potrzeba mi tylko zapalnika i wybuchnę. Ale rozliczając się krok po kroku, uznałam że spakowanie dzisiaj wszystkich wspomnień minionych paru miesięcy do mojego pudła, i zakopania go na samym dnie szafy jest posunięciem porównywalnym do ewolucji. Teraz będzie mi łatwiej zbierać nowe wspomnienia.

Słuchaj sumienie, jesteś dobrym słuchaczem, dzięki.

*pijackie mądrości

środa, 23 lipca 2014

16.Nie zrozumiesz mnie...nawet nie probuj.



"O najważniejszych sprawach najtrudniej opowiedzieć. Są to rzeczy, których się wstydzisz, ponieważ słowa pomniejszają je - słowa powodują, iż rzeczy, które wydawały się nieskończenie wielkie, kiedy były w twojej głowie, po wypowiedzeniu kurczą się i stają zupełnie zwyczajne. Jednak nie tylko o to chodzi, prawda? Najważniejsze sprawy leżą zbyt blisko najskrytszego miejsca twej duszy, jak drogowskazy do skarbu, które wrogowie chcieliby ci skraść. Zdobywasz się na odwagę i wyjawiasz je, a ludzie dziwnie na ciebie patrzą, w ogóle nie rozumiejąc, co powiedziałeś, albo dlaczego uważałeś to za tak ważne, że prawie płakałeś mówiąc. Myślę, że to jest najgorsze. Kiedy tajemnica pozostaje nie wyjawiona nie z powodu braku słuchacza, lecz braku zrozumienia."


Stephen King

Nic osobistego.
Najgorsza jest porażka, ale nie ta w tym wyścigu szczurów o posadę, pensje i wszystko inne. Chodzi mi o porażkę, która tak bardzo pali od środka, bo komuś zaufasz, i co? Na nic się to zda, bo okaże się, że znów ulokowałeś źle swoje zaufanie... Ten ktoś najczęściej sobie nawet nie zdaje z tego sprawy. Ty sam też sobie nie zdajesz z tego sprawy dopóki... No właśnie! Do czasu gdy się coś w tobie nie złamie, nie pęknie, nie będzie tego trzask, szast, prast, ała. Zawsze kończy się tak samo, nawet jeśli starasz się być odizolowanym jak najbardziej się da.  Jedak mimo wszystko się przywiązujesz, a potem męcz się, z  tym durnym uczuciem, z tym że czegoś ci brak. Chociażby kłótni, o to czy, o tamto. Dlatego tak ze mną jest. Nie zrozumiesz. Zawsze jet tak samo. Odzwyczajanie się... trochę to zazwyczaj trwa. Czasami miesiąc, dwa, pół roku, potem zaczynasz jakoś żyć...z dnia na dzień. Powoli, krok po korku, od nowa. Potem strach przed zaufaniem staje się coraz mniejszy, znika, i znów to samo? Dlatego nie planuje nic na zaś, bo wystarczy dzień, nieporozumienie, czyjaś duma, niewyjaśnione z pomieszanym...  

Nadal wierzę, w ludzi. Bo kto zmieni ten świat jak nie ja... i ty? Ja już zaczęłam, na początek wystarczy szczery uśmiech i 'dzień dobry, jak cię widzą'. 

poniedziałek, 21 lipca 2014

15.Tak mi sie tylko wydaje.

Tak mi się tylko wydaje.

Chyba nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystkie rzeczy, które się dzieją, wszyscy ludzie, których poznajemy często w dziwny sposób tworzą jakiś głębszy plan. Często dopiero po latach dostrzegamy, że jakieś tam niepowodzenie, źle podjęta decyzja czy zupełnie inny zbieg okoliczności prowadzi do takiego a nie innego obrotu spraw. 

Tak mi się tylko wydaje.

Analizuję ostatnio wiele (umownie nazwijmy to rzeczy, więc...) rzeczy, zupełnie bez potrzeby. Ale... kto mi zabroni? Słucham, milczę, nie odpowiadam, a jak mówię to o zupełnie czymś innym, nieważnym, albo mało istotnym w sumie to mówię nie od rzeczy całkiem umyślnie. Wszystko po coś. Sprawdzam rzeczy. Słyszę i widzę o wiele więcej niż się by mogło się wydawać. Po prostu nie umiem tego od razu ubrać w słowa. Muszę zanalizować, rozłożyć wszystko na czynniki pierwsze. 

Tak mi się tylko wydaje.

środa, 9 lipca 2014

14.Świadomość, że cię nikt nie usłyszy.*

Deszcz odrobinę przypomina mi łzy, które oczyszczają mnie raz na jakiś czas. Lecz gdy pada tęskni się bardziej, za tymi którzy są blisko, a jednak tak daleko oraz za osobami których nie ma i  nie będzie.

Wspomnienia, niektóre wyblakłe staram się dzisiaj przywołać mocniej, mocniej, mocniej niż kiedykolwiek, żeby zrozumieć gdzie jestem. Co się zmieniło. Jednak pamięć ma to do siebie, że z czasem, wspomnienia przybierają coraz to bledszy odcień, następnie pozostają strzępy, a kolejny etap to zapomnienie. Chyba automatycznie już zapominam to, czego nie chcę trzymać w swojej głowie. Wolę zamknąć to wszystko w puszce, z nadzieją, że nikt jej nie otworzy. Wytrenowane zdolności w zapominaniu pozwalają mi przetrwać, nie zamarznąć zimą, nie rozpuścić się latem, nie dać się gromadzie wichrów ani armii burz. 

*Artur Rojek - Krótkie momenty skupienia

sobota, 5 lipca 2014

13.Pukładane myśli w zdania.


"Kiedy zamyka się oczy do snu, dusza zwija się w ciele jak kłębek, 
pozostawione samemu sobie ciało sprawdza, czy jeszcze istnieje.
 Wzbudza w sobie wspomnienia, bo każdy wykonany kiedyś gest, 
każde doznanie zostało przez nie zapamiętane. 
Ciało ma pamięć absolutną,
 jego wspomnienia przepadają tylko wtedy, 
gdy ciało ginie."

Olga Tokarczuk 


Z odbiciem w lustrze dyskusję prowadzę niemalże codziennie. Taki rytuał porannego nieogaru oraz wieczornego zmęczenia materiałem. Jednak na odbicie siebie w innych staram się zwracać największą uwagę. Cóż mi po swojej dumie?

Moje drugie ja, uwięzione w lustrze przed snem jest jednak nieco rozmarzone. Jednak o tej porze (przed snem, a lepiej myśli mi się o wiele później niż po dobranocce, więc... dosyć późnej porze) mam zawsze milion myśli w głowie, co jedna to lepsza. Jednak ręka tak bardzo zmęczona, nie sięgnie po zeszyt spod poduchy. A wtedy tak wspaniałe pomysły się tlą gdzieś tam z tyłu głowy na napisanie czegoś, słowa układają się w zdania tak naturalnie. Poukładane myśli w zdania się formują same, bez żadnego wysiłku. Wszystko wtedy wydaje się być na wyciągnięcie ręki. Potem parę godzin snu. Pobudka, zdarzenie z rzeczywistością, z całą armią życzliwych inaczej.

Ten moment gdy jestem o krok od objęć morfeusza mógłby trwać dzisiaj cały dzień. Bo dzisiaj jest ten dzień, gdy dres i związane włosy na czubku głowy oraz ograniczony kontakt ze światem jest jak najbardziej wskazany. Takie dni raz na jakiś czas, są potrzebne, lecz nie częściej, bo wtedy dziwaczeje się, fisiuje i kończy z dwudziestoma kotami.