niedziela, 31 sierpnia 2014

24.Szelest.

Nie wiem ile razy jeszcze będę musiała odwiedzić miejsca, które kojarzą mi się nijak. Wolę wyraźne wspomnienia, najlepiej te dobre! Wszystko inne szybko zapominam. Pstryk! Przeszłości nie istnieje. Jest dzisiaj, jutro i cała wieczność przede mną i... no właśnie. Ciekawe ile zakrętów będzie miała ta droga, ile dziur, ile razy się potknę o własne nogi.

Ostanie chwile lata działają na mnie dziwnie kojąco. Może dlatego, że niecierpliwie czekam na jesień?  Uwielbiam jesień. Sama tak na prawdę nie wiem za co. Może za to, że jest właśnie taka...złota, szeleszcząca. Zimne poranki i wieczory, ciepłe popołudnia, swetry, wypady z przyjaciółmi na  kawę albo herbatę... Dobry pretekst do pogadania. Spacery ni to w chłodzie ni to w upale i ci wszyscy śmieszni ludzie uciekający przed deszczem. 


Dziwnie jest, gdy póki co nie martwię się. Cieszę się tym co jest. Ciekawe jak długo. Wiem, że czas jest najlepszym lekarzem na każdą ranę. Kolejnym lekiem jest cierpliwość. Nie ma się gdzie śpieszyć. Wszystko jest zbiegiem okoliczności, i nawet najgorsza porażka może okazać się kolejnym krokiem na przód. Już wiem, że płakanie nad rozlanym mlekiem nie przynosi ulgi. Trzeba czekać. Cierpliwie czekać na to co los ma nam do zaoferowania. Przy okazji spełniać marzenia, rozwijać się, poznawać ludzi i czerpać z nich inspirację na lepsze jutro.

1 komentarz:

  1. ojej a ja tak nie lubie jesieni.. ale wiem co czujesz tez niecierpliwie sie przed swoja ulubiona pora roku :)
    zapraszamy w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń