wtorek, 19 sierpnia 2014

21.Smieszne problemy ;)


Jestem z tego typu ludzi, którzy gdy jadą gdzieś na dłużej niż trzy dni mają problem z zapakowaniem się. Nagle wszystko jest mi potrzebne. Mnóstwo zbędnych ubrań szczególnie! Szmat, których w parę dni na pewno nie założę na dobrą sprawę starczyłoby tego na miesiąc, bez konieczności robienia większego prania.
Nawet mnie nie bawią już moje perypetie z pakowaniem się, wywalanie co chwilę czegoś, po czym pakowanie na nowo do walizki, i ponowne wyciąganie i znów wkładam wszystko od nowa. Wiem, że muszę zabrać maksymalnie sześć bluzek (i tak za dużo) , dwie pary spodni i jakaś spódnicę i sukienkę o bieliźnie i innych takich nie wspomnę, bo wiadomo trzeba. Wszystko by się zmieściło w bagażu podręcznym gdybym się postarała. Ale po co jak można wziąć większą walizkę, o dużo za dużą... Można także spakować dziesięć bluzek i pięć par spodni, i inne takie, jeszcze sweterek, kolejna spódniczka i jeszcze to coś co w sumie dawno powinnam oddać albo wywalić i jeszcze to i tamto.
Jasna cholera! Nie pakuję się pierwszy raz i doskonale wiem, że nie jest mi potrzebne tyle rzeczy więc nie wiem w czym tkwi problem, chyba w tym wypadku w konsekwentności oraz wymyślaniu wymówek. Dodam, że co jedna to lepsza. Staram się oszukać siebie samą, super! Wspomnę wam jeszcze, że nienawidzę się pakować. Odbiera mi to skutecznie chęci do udania się w podróż, psuje humor i doprowadza do niepotrzebnego denerwowania się. No to co? Muszę spakować o połowę mniej niż mam w walizce, bo na co mi tyle ciuszków? Nawet ja sama tutaj nie wymyślę zgrabnej wymówki.
Z tego co wiem mężczyźni takich problemów nie miewają, przynajmniej ci, których ja znam. Zazdroszczę takiej bezproblemowości.

PS.(wróciłam, 'tekst' był pisany przed wyjazdem) mimo dużego rozmiaru mojego bagażu, i jeszcze większej wagi sporo rzeczy się przydało, nie napiszę, że wszystkie, ale nad morzem nocne fale już świszczą, że jesień się zbliża!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz