wtorek, 12 sierpnia 2014

20.Terapia umyslu w formie pol-felietonu, troche z innej beczki.




"Nie idź za mną, bo nie umiem prowadzić.
Nie idź przede mną, bo mogę za Tobą nie nadążyć. 
Idź po prostu obok mnie i bądź moim przyjacielem." 
A.Camus


Podobno to rodziny się nie wybiera, uważam że przyjaciół także. Sami się znajdują. Moi niezwykle barwni, jeden durniejszy od drugiego (w pozytywnym znaczeniu). Przyjaźń jest jednak wymagająca, to dobrze. Trzeba się niekiedy poświęcić, kiedy indziej ugryźć w język, ale najlepsze są te momenty kiedy wspólnie można śmiać się oraz "hulać" do woli. Staram się dbać o swoją garstkę, tak samo jak oni dbają o mnie. Nie ma ich wielu, ale to kolejny atut. Mam dla nich więcej czasu i tak dalej. Żeby nie było, że jestem aspołeczna pochwalić się też mogę sporą ilością dobrych kolegów i koleżanek, czy tam znajomych. Wielu z nich znam od wczesnego dzieciństwa. Przyjaciół mogę policzyć na palcach jednej ręki, a to nawet za dużo.
W sumie zainspirowała mnie jedna osoba (stały czytelnik, podobno hiehie) w sumie całkiem przypadkiem, bo w trakcie rozmowy o tatuażach, takich jakie każde z nas chciałoby mieć, a także komentując to co nam się nie podoba w tejże sztuce. Nie odbiegając od tematu to skłoniła mnie do tego aby pomyśleć przez chwilę o tych osobach, które określamy dumnym mianem "przyjaciela" i nawet napisać co nieco o tym wszystkim.
Przyjaciele są to osoby niekiedy bliże dla mnie niż rodzina (oczywiście nie we wszystkich kwestiach). Jakoś im łatwiej się wypłakać w ramię jak jest źle, i w sumie wiele tych najfajniejszych momentów wiąże się także z nimi. U mnie wiele takich chwil jest dodatkowo uchwycona na zdjęciach, które dla mnie są najfajniejszą pamiątką poza wspólnymi wspomnieniami.
W sumie ostatnimi laty wiele razy miałam przyjemność, przekonać się co znaczy prawdziwa przyjaźń i kto zasługuje na takie a nie inne względy. Ale to smutne historie, dla mnie szczególne, więc po co do tego wracać? Lepiej wybaczyć aczkolwiek nie obdarzać wszystkich bezwarunkowym zaufaniem i innymi takimi. Takie lekcje, mimo że nieprzyjemne były mi potrzebne, aby móc docenić to co mam. A mam naprawdę prawie wszystko co składa się na ogólną definicję mojego szczęścia.
W sumie jako, że staram się walczyć ze swoją cholerną nieumiejętnością okazywania tego co w danym momencie czuje, powinnam teraz napisać, że w sumie powinnam częściej Wam mówić, że jesteście dla mnie ważni, na swój sposób darzę Was wyjątkową sympatią i jestem Wam w stanie wybaczyć wiele, a także, zaobserwowałam to, iż nie potrafię się na Was cholera jasna wkurzyć porządnie, nawet gdy sytuacja tego wymaga! Nie widzę potrzeby wymieniania Was z imienia chociażby, bo wiem, że Wy wiecie, że to do Was.
PS. I dzięki, za wszystkie kanapki, sałatki i inne dania bez (a jak już to z przetworzonymi) pomidorów! ;-))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz