sobota, 9 sierpnia 2014

19.Gdy sen nie przychodzi.


Gdy już leżę na lewej połowie łóżka, za dużego zresztą, na lewym boku muszę się upewnić czy oby na pewno jest to wygodna pozycja. Może jednak na brzuchu? Nie. Na plecach? Nie, też nie. Prawy bok ? Eee...wracam do punku wyjścia. Lewa strona, od ściany, lewy bok, twarzą do ściany, jeszcze tylko ulubiona poduszka. Gotowe. Jeden baran, dwa...trzy. Starczy.
Teraz zacznie się kolejny etap. Snucia planów, których de facto zapomnę do rana, albo tak nie realnych, że szkoda pisać. Kurka, znów pierwsza, pierwsza dwadzieścia-sześć, druga, druga sześć... A sen nadal taki daleki. Bardziej realne się wydają wtedy plany na przyszłość niż to, że sen przyjdzie. 
Teraz gdy już wszystko zaplanowane, czas na analizę. Analizę czyli  na za dużo czasu na myślenie. Dzisiaj akurat myślę o sobie, rzadko to robię. Lecz każdy uśmiech, spojrzenie, gest coś znaczy. Niewiele osób wie, że  łatwo mnie rozgryźć. Wystarczy poobserwować. Może jednak wiedzą, ale głośno nie mówią o swoich uczuciach? Bo są takimi ptaszkami w klatce, jak ja. Staram się przełamać, łamię swoje pochrzanione zasady. Chyba jest na to odpowiedni czas. Staram się mówić o sowich uczuciach. Nie wszyscy zauważą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz